środa, 12 czerwca 2013

Ostatnim razem nieco przybliżyłem podróż drogą powietrzną, więc dziś temat zgoła odmienny - jedzenie. Właściwie to pierwsza część "cyklu", bo akurat o tym aspekcie codzienności można się rozpisywać bardzo długo i często.

Na początek zagadka - na zdjęciu poniżej znajduje się jedna z potraw, które miałem okazję jeść w zeszłym tygodniu. Co to jest? :D

Jeżeli nikt się nie domyśli, to odpowiedź zamieszczę w następnej części ciekawostek kulinarnych.

Wracając do sedna - czysto indyjskie jedzenie można podzielić na kilka rodzai:

  • ostre,
  • bardzo ostre,
  • strasznie ostre,
  • cholernie ostre,
  • nie zamawiaj tego, bo jest tak ostre, że umrzesz.
Generalnie to przed przyjazdem tutaj lubiłem ostre jedzenie. Po dwóch tygodniach okazuje się, że zjadliwa jest dla mnie tylko pierwsza kategoria, a i tak z trudem. W związku z powyższym staram się stołować w miejscach, które oprócz kuchni indyjskiej mają też inne pozycje w menu. Wybór mam bardzo szeroki, bo Manipal jest miastem czysto akademickim i jest tu wiele stołówek poszczególnych departamentów uczelni, jak i zwykłych restauracji. Można tu nawet znaleźć KFC, Pizza Hut i Subway'a, ale ceny są zdecydowanie wyższe od lokalnego jedzenia. Bliżej o kosztach utrzymania w dalszych częściach, dziś chciałbym się skupić na czymś innym - na zastawie stołowej.
Mianowicie jestem tu już niemal dwa tygodnie i jeszcze nie widziałem ceramicznego talerza. Na stołówkach dostaje się jedzenie w metalowych naczyniach (jak na zdjęciu powyżej) albo na plastikowych talerzach. Na pierwszy rzut oka wyglądają jak porcelanowe, ale to po prostu gruby plastik. Mnie to osobiście bardzo wkurza, bo szczerze wątpię w higienę tego typu rozwiązań. Mają one jednakże jedną podstawową zaletę - nie tłuką się. Jest to dość istotne, bo obsługa restauracji obchodzi się z nimi co najmniej brutalnie - czasem chodzą z wielkimi pojemnikami na brudne naczynia i po prostu zsuwają do nich wszystko ze stołu.

Kolejna sprawa - sosy, dipy, "maczadła". Praktycznie do każdego typu jedzenia dostaje się małą miseczkę z wodnistym czymś. Gdy jedzenie jest ostre, to w miseczce znajduje się kefiro-maślanko-jogurto-niewiadomoco, które ma za zadanie zredukowanie ostrości. W praktyce wygląda to tak, że zanim "maczadło" zredukuje ostrość, to już dawno masz spalone kubki smakowe. Natomiast gdy jedzenie nie jest pikantne, to sos jest piekielnie ostry. Jeżeli w obu przypadkach uśredni się ostrość podstawowego jedzenia i dodatku to okazuje się, że tak czy inaczej jest pikantne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz