poniedziałek, 8 lipca 2013

Mysore - dzień I.

Mysore - dzień I.

W weekend nie miałem dostępu do komputera i do sieci, więc nie mogłem wrzucić kolejnego posta. Jest o czym pisać, bo w piątek wieczorem wybraliśmy się na wyprawę do Mysore. Krótko mówiąc - warto było. ;)

Na miejsce dotarliśmy przed 7.00 rano, więc było jeszcze za wcześnie na zwiedzanie. Zameldowaliśmy się w hotelu i postanowiliśmy przespać choć godzinę przed śniadaniem, coby odzyskać trochę sił po męczącej podróży. Było po czym odpoczywać, bo nasz towarzysz "Stary Mnich" został spożyty już na samym początku :D

Punkt pierwszy wyprawy - Zoo w Mysore.
Parafrazując hasło z pierwszej polskiej encyklopedii - "Zoo jakie jest, każdy widzi". Wszystkie ogrody zoologiczne w jakich dotąd byłem, wyglądały tak samo - niemal wszędzie te same zwierzęta w klatkach. W Mysore jedynym okazem, który jak dotąd był mi nieznany, okazał się biały paw:


Ponadto ciekawe były tygrysy i lwy:


Punkt drugi wyprawy - pałac maharadży w Mysore.
Pałac jako obiekt typowo turystyczny charakteryzował się przede wszystkim... tłumem naciągaczy. Po wyjściu z busa dosłownie oblepiali wszystkich cudzoziemców grając na ręcznie robionych instrumentach, próbując sprzedać wachlarze, pudełka i inne bibeloty wykonane z drewna sandałowego. Ceny wyjściowe na ogół były 10-15x wyższe niż rzeczywista wartość przedmiotów, więc albo trzeba się ostro targować, albo kupić gdzieś indziej w normalnej cenie.
Niemniej jednak sama budowla robiła na prawdę ogromne wrażenie - jeden z największych zabytków w jakich miałem okazję kiedykolwiek być. Okazuje się jednak, że budowla jest dość młoda jak na swój wygląd - została wybudowana ok. sto lat temu. Przy drodze do pałacu znajduje się, jak zwykle w takich miejscach, brama świątynna:


Natomiast sam pałac jest już zdecydowanie bardziej okazały:


Zwiedzanie z przewodnikiem trwa ok. godziny, ale nie jest to zbyt dobry wybór, bo ciężko cokolwiek zrozumieć jeżeli ktoś się posługuje indyjską wersją angielskiego. Ja zdecydowałem się na zwiedzanie we własnym zakresie i nie żałuję. Niestety w środku nie można było robić zdjęć... widziałem nawet ochroniarza, który zarekwirował komuś aparat :D

Punkt trzeci - jeden z chrześcijańskich kościołów w drodze do najlepszej atrakcji miasta.


Punkt czwarty - najlepszy - bazar w Mysore.
Szczerze mówiąc to dość sceptycznie podchodziłem do wyprawy na miejski bazar, gdyż po prostu nie lubię takich miejsc. To co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. I to w bardzo pozytywny sposób. Po drodze mogliśmy doświadczyć nieco większego tłoku na ulicach w porównaniu do Manipalu:


Nie obyło się również bez charakterystycznych dla Indii widoków:


Stylowy samochód na zdjęciu powyżej to typowa indyjska taksówka. W środku jeszcze bardziej stylowa - miałem okazję raz podróżować tego typu samochodem. ;)
Bazar to tak de facto cztery bardzo ciasne uliczki, zapchane do granic możliwości stoiskami ze wszystkim. Dosłownie wszystkim. W środku tłok zdecydowanie większy niż na zewnątrz:


Jednakże widoki na straganach były zdecydowanie warte przemęczenia się w niezwykle głośnym tłumie. Najbardziej charakterystyczne dla tego miejsca są barwniki, związane głównie z festiwalem Holi, ale i również wykorzystywane na co dzień jako farby - niezwykle zjawiskowe. Można kupować je w zestawach kilku kolorów, bądź na wagę:


Kolory na żywo są tak intensywne, że jest to aż nieprawdopodobne by były prawdziwe. Do dziś nie mogę wyjść z podziwu :D
Na stoiskach można ponadto kupić płatki i główki kwiatów na kilogramy:


Lub w gotowych wieńcach, do powieszenia w domu, w samochodzie, bądź gdziekolwiek indziej:


Ponadto biżuteria, ubrania, przyprawy, warzywa, artykuły gospodarstwa domowego - no dosłownie wszystko co tylko można sobie wymyślić. Oczywiście w każdym miejscu należy się targować, bo proponowana cena jest mocno elastyczna.

Punkt piąty - ogrody z fontannami.
Wieczorem udaliśmy się do ogrodów, w których znajdowało się kilkadziesiąt podświetlanych fontann. Całość wyglądała bardzo zjawiskowo, aczkolwiek bliskość zbiorników wodnych i jasne światła przyciągały ogrom komarów, co nie było zbyt przyjemne:


Dociekliwych, po więcej informacji na temat dzisiejszych miejsc i rzeczy z nimi związanych, zapraszam poniżej:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz